Putin właśnie wywołał wojnę cenową ropy naftowej z Arabią Saudyjską - a amerykańskie firmy energetyczne mogą być ofiarami

Aktualności finansowe

Władimir Putin właśnie wywołał coś, co może zakończyć się jedną z najbrzydszych wojen cenowych ropy we współczesnej historii, a ofiarami mogą stać się amerykańskie koncerny naftowe i gazowe.

W ten weekend Arabia Saudyjska zrzuciła bombę naftową. Nie tylko obniżyła cenę ropy terminowej dla chińskich klientów aż o 6–7 dolarów za baryłkę, ale podobno planuje także zwiększyć dzienną produkcję ropy aż o 2 miliony baryłek dziennie na i tak już nadpodaż na rynku światowym. Spójrz poniżej.  

Posunięcie Saudyjczyków jest zarówno zagarnięciem udziału w rynku, jak i głośnym sygnałem dla Moskwy, że ma już dość grania w gry. Ta dramatyczna akcja jest reakcją na kontrowersyjne i ostatecznie zakończone niepowodzeniem spotkanie OPEC w Austrii, które odbyło się w piątek. Członkowie OPEC przedstawili propozycję dalszego obniżenia kwot wydobycia ropy aż o 1.5 mln baryłek dziennie. 

Sam OPEC zgodził się z umową, ale Rosja niebędąca członkiem OPEC powiedziała „niet”, skutecznie ją zabijając. Źródło w negocjacjach mówi mi, że w miarę jak obie strony wypracowywały plany cięć produkcji, ostatecznie „czerwone linie nie były nawet blisko”. Źródło dodało, że Rosjanie „zdecydowanie nie chcą w dalszym ciągu wspierać łupków”, przynajmniej po części dlatego, że sankcje nałożone przez Rosnieft’ były nadal „zbyt surowe”.

Zaledwie trzy tygodnie temu administracja Trumpa nałożyła sankcje na rosyjskiego giganta naftowego Rosnieft’ za transport wenezuelskiej ropy. Sekretarz stanu Mike Pompeo uważa, że ​​pomagając Wenezueli w sprzedaży ropy, Rosja skutecznie wspiera reżim Maduro. Rosnieftią kieruje Igor Sieczin, były pracownik i bliski przyjaciel Putina.  

Połącz kropki. Reakcja Putina na Trumpa. Saudyjczycy pod wodzą ministra energetyki i syna króla Abdulaziza bin Salmana reagują na Putina. A amerykańscy pracownicy i inwestorzy zajmujący się ropą i gazem zostają wciągnięci w sam środek tej epickiej bitwy o ego.

To nie mogło nastąpić w gorszym momencie. Koronawirus już gwałtownie ogranicza światowy popyt na ropę, a ceny ropy spadły w tym roku o 30%. Włochy próbują na miesiąc poważnie ograniczyć przemieszczanie się ludności w swoim najważniejszym regionie gospodarczym, odpowiadającym za około 20% gospodarki kraju. Inaczej mówiąc: pod względem gospodarczym Włochy próbują zablokować łącznie produkcję stanów Kalifornia, Oregon i Waszyngton. Przez miesiąc.  

Czy coś takiego mogłoby się zdarzyć tutaj, w stanach? Mało prawdopodobne, ale istnieje realne ryzyko gwałtownego uderzenia w gospodarkę, ponieważ podróże spowalniają, a ludzie są proszeni o pracę z domu. Jako największy konsument na świecie zużywamy około 20 milionów baryłek ropy dziennie. Zatem nawet niewielkie spowolnienie miałoby ogromny wpływ na globalną podaż i popyt. 

Wiele osób z branży, z którymi rozmawiałem w weekend, spodziewa się, że do końca tygodnia handel ropą otworzy się w przedziale 30 dolarów, jeśli nie gorszym. To bardzo zła wiadomość dla Teksasu, Dakoty Północnej i wszystkich, którzy nadal inwestują w akcje ropy i gazu. Akcje Chevronu spadły o 20% w 2020 r., co czyni go najlepiej radzącą sobie spółką energetyczną w Ameryce. Większość spadła o 30%, 40%, a nawet 50% od 1 stycznia. Indeks S&P Oil & Gas ETF (XOP) spadł w tym miesiącu o 33%.

Branża stoi w obliczu trójstronnego ataku: spadających cen, wycofywania się inwestorów instytucjonalnych ze spółek zajmujących się paliwami kopalnymi oraz miażdżącego zadłużenia.  

Dług jest problemem. Według Moody's amerykański przemysł naftowy i gazowy będzie miał dług oceniany na około 86 miliardów dolarów w ciągu najbliższych czterech lat. Prawie cały ten dług ma rating śmieciowy lub tuż powyżej śmieciowego. Pięćdziesiąt siedem procent tej kwoty ma zostać spłacone w ciągu najbliższych dwóch lat. W miarę spadku cen ropy i zacieśnienia rynków kredytowych wiele firm nie będzie w stanie refinansować swoich długów ani przedłużyć terminów zapadalności.  

Czas jest obecnie jedynym przyjacielem wielu firm. Większość długu energetycznego będzie wymagalna dopiero w 2022 r., więc niektórzy producenci mogą go utrzymać, mając nadzieję na zwrot. Ale jeśli nie nadejdzie zwrot, będzie brutalnie. Dyrektor ds. energii, Dan Pickering, napisał w piątek na Twitterze: „Terminy zapadalności są nieco bardziej odległe… Rok 2021/2022 będzie Armageddonem, jeśli obecne warunki utrzymają się do 2020 r.”

To większe ryzyko niż tylko ropa. Podczas gdy akcje spółek energetycznych stanowią marne 4.4% udziału w indeksie S&P 500, zadłużenie związane z energią stanowi 11% popularnych ETF-ów obligacji śmieciowych HYG i JNK. Stanowi dużą część zadłużenia przedsiębiorstw, co ma znaczenie zarówno dla banków dużych, jak i regionalnych. Sieć zadłużenia energetycznego jest skomplikowana i kosztowna.  

Wszyscy, z którymi rozmawiałem przez weekend, zgadzają się, że liderzy branży muszą reagować szybko i zdecydowanie, natychmiast obniżając koszty i wydajność.  

Dyrektor ds. energetyki, który nie chciał pozostać anonimowy, powiedział mi przez telefon w niedzielę, że jego zdaniem każdy dyrektor generalny branży powinien jutro wystąpić i powiedzieć, że wstrzymuje całą nową działalność wiertniczą, obcina CapEx, obcina dywidendy i agresywnie próbując zmniejszyć produkcję. 

Brzmi to ekstremalnie, ale jego uwaga była taka, że ​​jeśli produkcja w USA nie spadnie szybko o kilka milionów baryłek dziennie, ropa naftowa może z łatwością spaść do 20 dolarów, co zmiażdży wartość pokładów naziemnych, które służą za podstawę tak dużo zabezpieczeń dłużnych w branży. Banki zdadzą sobie sprawę, że nie ma już sensu prowadzić działalności przy niezwykle ujemnych przepływach pieniężnych. 

Mówiąc prościej, jeśli przez dłuższy czas spadniemy do 25–30 dolarów za baryłkę, wielu handlowców i dyrektorów, z którymi rozmawiałem w ciągu ostatnich 24 godzin, uważa, że ​​problemy akcjonariuszy będą tylko się pogłębiać, a prawnicy zajmujący się upadłościami będą zajęci. 

Wygląda na to, że każdy ma inne zdanie na temat ostatecznego przebiegu tej sytuacji. Być może Rosja wróci do stołu, wystraszona posunięciem Arabii Saudyjskiej, a ceny ustabilizują się po zawarciu porozumienia w sprawie cięć produkcji. A może ceny ropy załamują się i notowania wielu amerykańskich akcji jeszcze bardziej spadają.  

Wydaje się, że wszyscy są zgodni co do tego, że przemysł łupkowy, jego pracownicy i pozostali inwestorzy odczują w najbliższej perspektywie bardzo dotkliwe problemy. Badanie Capital IQ pokazuje, że notowane na giełdzie spółki naftowe i gazowe zatrudniają prawie 700,000 XNUMX osób. Nie dotyczy to kolejnych milionów osób pracujących w prywatnych firmach lub w aureoli tej branży.

Większe ryzyko polega na tym, że ból ten przeniknie na szersze amerykańskie rynki kredytowe, a wszystko to w czasie, gdy koronawirus zacznie wpływać również na gospodarkę. Jeśli kilka milionów Amerykanów przestanie podróżować i dojeżdżać do pracy i zamiast tego zacznie pracować w domu, popyt na benzynę gwałtownie spadnie, co wywrze dalszą presję na ceny. 

Gdy ceny gazu spadną, bez wątpienia usłyszysz stwierdzenie, że „niższe ceny gazu uratują konsumenta”. Chociaż oszczędzanie na benzynie przez Amerykanów przynosi korzyści, jest mało prawdopodobne, że jakakolwiek dodatkowa oszczędność konsumentów złagodzi szkody, jakie cała branża stoi w obliczu masowych zwolnień i ogromnych cięć wydatków kapitałowych.

It"Nie jest medialną hiperbolą nazywanie tego, co wydarzyło się w ten weekend na rynkach ropy, „historycznym”. Kiedy Rosjanie opuścili austriacką siedzibę OPEC, nagle każdy kraj – i każda amerykańska firma – stał się dla siebie. Wyścig do góry w produkcji i wyścig do dołu w cenach. 

Gdzieś Władimir Putin patrzy na mapę Teksasu i uśmiecha się.

Subskrybuj CNBC PRO w celu uzyskania ekskluzywnych informacji i analiz oraz programowania dni roboczych na żywo z całego świata.