Jako kandydat na prezydenta Donald Trump zaczął mówić Europejczykom w 2015 r., że muszą: (a) ograniczyć systematyczne i nadmierne nadwyżki handlowe z USA, (b) wyeliminować dyskryminujące zasady i praktyki handlowe, aby otworzyć rynki dla amerykańskich firm oraz ( c) zaprzestania jazdy na gapę w USA dla własnego bezpieczeństwa.
Europejczycy go ignorowali, wciąż obrzucali wyzwiskami niedoszłego szefa, który, jak sądzili, miał zostać haniebnie zmiażdżony na długo przed głównymi amerykańskimi wyborami prezydenckimi w listopadzie 2016 roku.
Ale potem, zbliżając się do dnia, w którym amerykańscy wyborcy zaszokują świat, Trump podniósł poprzeczkę, mówiąc, że Unia Europejska jest nieprzyjazną bandą na usługach Niemiec i została utworzona, by konkurować z amerykańskimi interesami gospodarczymi.
Niestety od tamtej pory nic się nie działo. Europejczycy po prostu nadal ignorowali prezydenta USA. Jak dotąd w tym roku UE ma roczną nadwyżkę w wysokości 158 miliardów dolarów w handlu amerykańskim.
A wszystko to z groźbami agresywnego odwetu, gdyby Waszyngton odważył się zmienić status quo w stosunkach handlowych USA-UE. Przesłanie dla Trumpa brzmi: po prostu weź to – i nie rób fal.
Niemcy – z nadwyżką handlową Stanów Zjednoczonych rosnącą w tempie 12 procent rocznie w ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku – są teraz przywódcą unijnych prób przestraszenia Waszyngtonu przytulnym zbliżeniem politycznym i gospodarczym z Chinami. Berlin gościł w zeszłym tygodniu chińskiego premiera Li Keqianga, aby otworzyć duże przepływy handlowe i inwestycyjne z Pekinem i przyjąć chińskie wezwanie do wspólnego przeciwstawienia się „amerykańskiemu protekcjonizmowi” w obronie „wielostronnego systemu handlowego”.
I jest więcej. W poniedziałek Niemcy prowadzą Europejczyków na szczyt UE-Chiny w Pekinie, podczas gdy Stany Zjednoczone walczą o (a) zatrzymanie i odwrócenie deficytu handlowego z Chinami wynoszącego prawie pół biliona dolarów, (b) ochronę Ameryki i innych krajów zachodnich własności intelektualnej, (c) wymusić strukturalne zmiany gospodarcze w Chinach oraz (d) walczyć z chińskimi wyzwaniami dla zachodniego porządku światowego.
Na domiar wszystkiego i prawdopodobnie po to, by uspokoić swoich chińskich przyjaciół, niemiecki minister spraw zagranicznych po mistrzowsku szkolił prezydenta Stanów Zjednoczonych w niedzielnym wywiadzie dla tabloidu, jak traktować podstawowe interesy Zachodu na arenie światowej.
Sprawia, że zastanawiasz się, kiedy Trump postawi stopę na wszystkie te bzdury.
Kiedy Trump podobno powiedział francuskiemu prezydentowi Emmanuelowi Macronowi, że Francja byłaby znacznie lepiej traktowana w handlu ze Stanami Zjednoczonymi, gdyby opuściła UE, trzeba było wierzyć, że Trump w pełni rozumiał gospodarcze i polityczne wyzwanie, jakie UE stawia Stanom Zjednoczonym. Powtórzył tę samą myśl w zeszłym tygodniu brytyjskiej premier Theresie May, mówiąc jej, że miękki Brexit (Wielka Brytania pozostająca częścią unijnej strefy wolnego handlu) zagroziłby amerykańsko-brytyjskiej umowie o wolnym handlu po Brexicie.
Trump rozumie, że UE jest unią celną – ekonomicznym ustrojstwem, które promuje handel wewnątrz obszaru, ale zabija handel z krajami spoza UE. Dotyczy to w szczególności narzuconej przez Francję polityki rolnej – emblematycznej cechy protekcjonistycznej fortecy UE, której Trump nigdy nie będzie mógł otworzyć dla rolników z Wielkich Równin.
Europejczycy lekceważą swoją pozycję handlową. Oni na przykład nie chcą obniżyć swojego 10-procentowego podatku importowego na samochody z USA do 2-procentowego podatku, jaki USA nakłada na pojazdy silnikowe pochodzące z UE.
Mówiąc bardzo krótko, Trump marnuje czas próbując zmienić istniejący system handlu transatlantyckiego. Powinien po prostu powiedzieć niemieckim szefom UE, że chce zrównoważonych rachunków handlowych – natychmiast. Niech Niemcy wymyślą, jak to zrobić.
Nawiasem mówiąc, Trump powinien zrobić to samo z Chinami. Niech Chiny zdecydują, jak zrównoważyć handel z USA. A Stany Zjednoczone powinny wycofać się z chińskich reform strukturalnych.
Nic z tego nie oznacza, że Waszyngton powinien zburzyć G-20 (główne forum gospodarcze świata), Światową Organizację Handlu czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Oznacza to jednak, że Stany Zjednoczone powinny zdecydowanie i skutecznie bronić swoich interesów na wszystkich tych globalnych platformach – zamiast narzekać, że im się nie udało lub nawet nigdy nie próbowały tego zrobić.
W kwestiach politycznych i bezpieczeństwa Stany Zjednoczone muszą zacząć od decyzji, co chcą zrobić z Chinami i Rosją.
Oto przykład: Trump mówi Niemcom, że dają Rosjanom miliardy dolarów na import energii, jednocześnie oczekując, że Stany Zjednoczone wydadzą miliardy dolarów na obronę ich przed Rosją.
Oznacza to, że Stany Zjednoczone (wraz z Niemcami i UE) muszą zdecydować, jakiego rodzaju architektury bezpieczeństwa chcą z największym krajem Europy. Na Rosję przypada około 37 procent powierzchni Europy, a na tym obszarze mieszka około 75 procent rosyjskiej populacji.
Kłótnie z Europejczykami o ich wydatki na obronność również są bezużyteczne.
Większość krajów europejskich nawet nie wie, kto jest wrogiem. Mieszkańcy południa są zaniepokojeni atakami terrorystycznymi oraz ogromnym napływem migrantów i uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu. Ci z północy mówią, że boją się rosyjskiej inwazji – strach, który ich przyjaciele z południa nazywają czystą paranoją i wielowiekową nienawiścią do Rosji.
Na przykład Włochy ogłosiły podczas szczytu NATO w zeszły czwartek, że nie zwiększą swoich wydatków na obronę z obecnego 1 proc. włoskie porty.
Podobnie tego samego dnia czeski premier powiedział, że nie narazi swojego budżetu na zwiększenie wydatków na wojsko, dodając z nutą sarkazmu, że Stany Zjednoczone naciskają na sprzedaż broni Europie, aby zmniejszyć lukę handlową.
Europejczycy nie chcą bilansować swoich kont na amerykańskich transakcjach. Większość z nich nie ma też zamiaru zwiększać wydatków na obronność, pozostawiając USA ciężar własnego bezpieczeństwa.
Waszyngton musi zdecydować, co chce zrobić w obu kwestiach. Handel powinien być prosty. Europejczycy powinni wyrównać swoje księgi handlowe z USA lub mieć ograniczony dostęp do rynków amerykańskich.
Bezpieczeństwo transatlantyckie może być trudniejsze, ponieważ może wymagać mało prawdopodobnego porozumienia amerykańsko-europejskiego w sprawie miejsca i roli Rosji. Europejczycy obawiają się, że normalizacja stosunków waszyngtońsko-moskiewskich zredukuje je do nieistotnego przedstawienia pobocznego.
Handel i bezpieczeństwo społeczności atlantyckiej były przysłowiową puszką rzuconą na drogę. Odważnie Trump umieścił te trudne kwestie z powrotem na szczycie swojego programu, ale teraz wygląda jak magik, który wydobył moce, z którymi nie wie, co zrobić.
Te nierozwiązane problemy z handlem i bezpieczeństwem będą nadal niepokoić amerykańskie rynki aktywów w czasie, gdy staną one w obliczu rosnącej inflacji, rosnących deficytów budżetowych i pogłębiającej się luki handlowej.
Komentarz niezależnego analityka Michaela Ivanovitcha poświęconego światowej gospodarce, geopolityce i strategii inwestycyjnej. Pracował jako starszy ekonomista w OECD w Paryżu, międzynarodowy ekonomista w Banku Rezerw Federalnych w Nowym Jorku i wykładał ekonomię w Columbia Business School.