Wybory w USA w 2020 r.: migawka tego, gdzie jesteśmy dzisiaj

W tym raporcie, będącym częścią I z serii poświęconej wyborom prezydenckim w USA i ich implikacjom dla amerykańskiej gospodarki, analizujemy niektóre kluczowe fakty dotyczące obecnych wyborów. Kampania mająca na celu uzyskanie nominacji Demokratów na prezydenta USA jest w tym momencie już bardzo zaawansowany, zaledwie 70 dni do zebrań wyborczych w Iowa, pierwszym stanie, który formalnie wybrał swój los w prawyborach (tabela wszystkich kluczowych prawyborów/klubów/ daty konwencji można znaleźć na stronie 5). Na poziomie krajowym średnia sondaży Real Clear Politics (RCP) w dalszym ciągu prowadzi Joe Bidena z 29.8% poparcia (wykres 1). Ma Berniego Sandersa z 19.3%, a tuż za nim Elizabeth Warren z 18.5%. Pierwszą czwórkę zamyka Pete Buttigieg z wynikiem 7.8%. Łącznie ci czterej kandydaci stanowią około trzech czwartych całkowitego udziału na poziomie krajowym, a 13 innych kandydatów stanowi pozostałą czwartą.

- Reklama -

Co ciekawe, kursy na rynku zakładów wyglądają nieco inaczej niż udział poszczególnych kandydatów w średniej krajowej sondaży. Na przykład w PredictIt, jednej z wiodących rynkowych platform prognostycznych, największe domniemane szanse na zdobycie nominacji Demokratów ma Elizabeth Warren (24%), za nią plasują się Pete Buttigieg z 22%, Joe Biden z 21% i Bernie Sanders z 16%. Być może jednym z wyjaśnień tej rozbieżności jest to, że sondaże wyglądają nieco inaczej we wczesnych stanach szkół podstawowych/klubach niż na poziomie krajowym. Na przykład w stanie Iowa według danych sondażowych RCP prowadzi Pete Buttigieg, a tuż za nim znajdują się Biden, Warren i Sanders. Rynki mogą zakładać, że wczesny sukces kandydatów takich jak Buttigieg czy Warren w Iowa może następnie doprowadzić do wzrostu poparcia w całym kraju. Dla kontrastu, wyniki sondaży Bidena nie są tak dobre w kilku pierwszych stanach, ale biorąc pod uwagę jego silne poparcie w kraju, niektóre późniejsze stany wydają się znacznie korzystniejsze. Na przykład w Karolinie Południowej, czwartym stanie, w którym głosuje, jego średnia RCP wynosi 35.3%, czyli dwukrotnie więcej niż kolejny najbliższy kandydat (Warren).

Wczesny sukces czasami był dobrym prognostykiem ostatecznego kandydata, jak na przykład wtedy, gdy Barack Obama pokonał Hillary Clinton w klubach wyborczych w Iowa w 2008 roku. To powiedziawszy, wczesny sukces nie jest gwarancją zwycięstwa. Na tym etapie podobnie zatłoczonych prawyborów Republikanów w walce o nominację na prezydenta w 2016 r. poparcie w ogólnokrajowych sondażach Donalda Trumpa znacznie przewyższało trzech najbliższych kandydatów w wyścigu (wykres 2). Jednak sondaże w stanie Iowa były wówczas bardziej wyrównane, a w ciągu następnych kilku miesięcy Ted Cruz nadal zyskiwał na popularności. Ted Cruz ostatecznie nieznacznie pokonał Trumpa i Marco Rubio w Iowa, ale Trump odniósł sukces w wielu z poniższych stanów i ostatecznie ogłosił zwycięstwo.

Dla prezydenta Trumpa strategia reelekcji jest prawdopodobnie dość prosta: dążyć do odzyskania i rozszerzenia 304 głosów wyborczych, które zapewniły mu prezydenturę w 2016 r. Po stronie Demokratów istnieje oczywiście wiele wyników wyborów, które mogłyby zapewnić kandydatowi 270 głosów elektorskich konieczne, aby wygrać. Kluczem do sukcesu Trumpa były jego lepsze wyniki w niektórych stanach Środkowego Zachodu, a potencjalna droga Demokratów do Białego Domu polega na odwróceniu części tych osiągnięć. Na przykład przewaga Trumpa nad Hillary Clinton w stanie Michigan w 2016 r. była o prawie 10 punktów procentowych większa niż różnica Mitta Romneya z Barackiem Obamą w 2012 r. (wykres 3). W Wisconsin przewaga Trumpa nad Romneyem wyniosła prawie osiem punktów procentowych. Gdyby kandydatowi Demokratów udało się zwyciężyć we wszystkich stanach, w których zwyciężyła Hillary Clinton, jednocześnie odbijając Michigan, Wisconsin i Pensylwanię – trzy stany, w których Trump wygrał o mniej niż jeden punkt procentowy – dałoby to kandydatowi 278 głosów elektorskich, co wystarczyłoby do objęcia prezydentury.

Inna droga dla kandydata Demokratów może prowadzić przez niektóre stany Pasa Słońca, które w ostatnich latach przybrały nieco bardziej błękitną barwę. Na przykład Hillary Clinton poprawiła marżę Baracka Obamy w Teksasie w 2012 r. o około siedem punktów procentowych, a w porównaniu z 5.5 r. zmniejszyła stratę Demokratów w Arizonie o 2012 punktu procentowego. Dalsza poprawa w tych stanach stanowi potencjalną drogę do zwycięstwa, ale wzgórze jest nieco bardziej stroma do wspinaczki. Patrząc na faktyczny margines zwycięstwa w 2016 r., w przypadku Michigan, Pensylwanii i Wisconsin zadecydowano różnicą mniej niż jednego punktu procentowego. Dla porównania, spośród stanów Pasa Słońca, czyli Florydy, Arizony, Karoliny Północnej, Gruzji i Teksasu, tylko na Florydę zdecydowało się mniej niż 3.5 punktu procentowego.

Prezydencja przyciąga uwagę, ale kontrola Senatu jest krytyczna

Choć najwięcej uwagi poświęca się wyścigu o kontrolę nad Białym Domem, kontrola nad Senatem USA będzie niemal równie ważna dla perspektyw politycznych. Jednym z czynników, które sprawiły, że wybory w 2016 r. były tak punktem zwrotnym dla rynków finansowych i gospodarki, był fakt, że po raz pierwszy od 2006 r. Republikanie kontrolowali Izbę Reprezentantów, Senat i Biały Dom. Ta jednolita kontrola umożliwiła prezydentowi Trumpowi i Republikanom w Kongresie uchwalić niektóre ważne przepisy, takie jak ustawa o obniżkach podatków i zatrudnieniu, bez wsparcia partii opozycji. Obecnie Republikanie utrzymują większość w Senacie, przy rozłamie wynoszącym 53 Republikanów, 45 Demokratów i dwóch niezależnych. Oba kluby Niezależnych Senatu z Demokratami (jeden z nich, Bernie Sanders, ubiega się o nominację Demokratów na prezydenta), co de facto powoduje podział w Senacie 53-47. Tym samym, gdyby Demokraci mieli zdobyć Biały Dom, musieliby zdobyć co najmniej trzy mandaty w Senacie, aby zdobyć kontrolę nad izbą wyższą (w przypadku podziału Senatu w stosunku 50 do 50 decydujący głos ma wiceprezydent).

Co dwa lata jedna trzecia Senatu stara się o reelekcję. Na pierwszy rzut oka mapa Senatu na rok 2020 wygląda korzystnie dla Demokratów. Do reelekcji oczekują 23 mandaty zajmowane przez Republikanów w porównaniu z 12 mandatami zajmowanymi przez Demokratów, co rzekomo daje Demokratom więcej możliwości zamiany mandatów. Jednak z 23 mandatów, których bronią Republikanie, 15 znajduje się w stanach, które w 14 roku Trump zdobył co najmniej 2016 punktami procentowymi, co stanowi znaczną przewagę, którą opozycji Demokratów będzie trudno pokonać. Z pozostałych ośmiu mandatów Republikanów sześć znajduje się w stanach, które Trump zdobył co najmniej 3.5 punktu procentowego. Choć niektóre z tych stanów mogą być bardziej w zasięgu Demokratów, wciąż daleko im do wsadu. Weź pod uwagę, że z czterech stanów, w których Trump wygrał mniej niż 1.5 punktu procentowego (Michigan, Pensylwania, Wisconsin i Floryda), w żadnym z nich nie ma republikańskiego senatora ubiegającego się o reelekcję w 2020 roku.

Tylko dwóch republikańskich senatorów ze stanów wygranych przez Hillary Clinton będzie ubiegać się o reelekcję w 2020 r.: Cory Gardner z Kolorado i Susan Collins ze stanu Maine. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że jednym z 12 mandatów, których Demokraci muszą bronić, jest Alabama, która ostatecznie objęła senatora Demokratów po gorących wyborach specjalnych w 2017 r. Trump wygrał Alabamę niemal 30 punktami procentowymi i gdyby Demokraci stracili to miejsce w Senacie w 2020 r. musieliby zdobyć cztery mandaty netto gdzie indziej, aby przejąć kontrolę w Senacie, zakładając, że wygrają także Biały Dom. Obecnie rynki PredictIt zakładają, że prawdopodobieństwo utrzymania przez Republikanów kontroli w Senacie wynosi około 66%.

Ponownie, najważniejszą rzeczą do zapamiętania jest to, że perspektywy polityczne nie dotyczą tylko Białego Domu. Jeśli hipotetycznie Demokraci wygrają Biały Dom, ale nie uda im się odzyskać kontroli nad Senatem, perspektywy na osiągnięcie głównych postępowych celów politycznych, takich jak Medicare dla wszystkich, znacznie się osłabią. I odwrotnie, gdyby jedna partia wygrała obie izby Kongresu i Biały Dom, perspektywy poważnych zmian legislacyjnych radykalnie by się poprawiły. Większość najważniejszych aktów prawnych ostatniej dekady, takich jak ustawa o przystępnej cenie, ustawa Dodda-Franka oraz ustawa o obniżkach podatków i zatrudnieniu, została uchwalona w okresach zjednoczonego rządu i nie sądzimy, aby ten schemat był przypadkowy.

Izba Reprezentantów: Obrona Demokratyczna

W odróżnieniu od Senatu Izba Reprezentantów jest obecnie kontrolowana przez Demokratów, a w 2020 roku Republikanie będą dążyć do odzyskania większości, jaką posiadali ostatnio w latach 2017–2018. Izba składa się z 435 członków, a cała Izba podlega reelekcji co dwa lata. Obecnie w rządzie jest 233 Demokratów, 197 Republikanów, jeden niezależny i cztery wakaty. Wakaty są podzielone równo pomiędzy dwa miejsca zajmowane wcześniej przez Demokratów i dwa miejsca zajmowane przez Republikanów. W zależności od tego, czy liczyć te mandaty, Republikanie muszą zdobyć 19 lub 21 mandatów w Izbie, aby zdobyć 218 mandatów potrzebnych do uzyskania większości. Chociaż jest to z pewnością wykonalne (Demokraci zdobyli netto 40 mandatów w połowie kadencji w 2018 r.), zmiana netto w liczbie mandatów w Izbie jest zwykle mniejsza w latach wyborów prezydenckich niż w połowie kadencji. Średnia zmiana netto liczby mandatów w Izbie w ciągu ostatnich sześciu wyborów prezydenckich wynosi siedem, a kontrola większościowa w Izbie Reprezentantów nie spowodowała zmiany partii w roku wyborów prezydenckich od 1952.1 r.XNUMX

Jednym z narzędzi wykorzystywanych przez analityków politycznych do pomiaru ogólnego stanu wyścigu o kontrolę nad Izbą jest ogólne badanie sondażowe. W ogólnym sondażu wyborczym respondenci pytają, czy głosowaliby na Republikanina czy Demokratę w Kongresie, bez faktycznego wskazywania konkretnych kandydatów. Rysunek 4 przedstawia średnią sondaży RCP w ogólnych wynikach głosowania na dzień 22 listopada, a także średnią pozycję w dniu wyborów w ciągu ostatnich trzech cykli prezydenckich. Jak widać, ogólna średnia sondaży mieściła się w granicach kilku punktów procentowych rzeczywistego marginesu głosów powszechnych w Izbie w ostatnich kilku wyborach prezydenckich2. W 2008 roku Barack Obama wygrał Biały Dom i pomógł Demokratom Izby Reprezentantów zdobyć ogólnokrajową popularną głosów o około 11 punktów procentowych, zdobywając 21 mandatów. Niedawno marża głosów powszechnych w Izbie Reprezentantów w całym kraju była mniejsza w latach wyborów prezydenckich, a liczba zdobytych lub utraconych mandatów była znacznie mniejsza. W tej chwili rozpiętość Demokratów według tej miary jest korzystniejsza niż w dwóch ostatnich cyklach, chociaż nadal jest ona znacznie niższa od poziomu z 2008 roku. Obecnie rynki PredictIt wskazują na prawdopodobieństwo, że Demokraci utrzymają kontrolę nad Izbą Reprezentantów na poziomie około 75%.

Na zaledwie dwa miesiące do klubów w Iowa grono Demokratów ubiegających się o nominację na prezydenta zaczęło się zawężać. Wyścig pozostaje jednak dość konkurencyjny, a kilku kandydatów wciąż poszukuje. Chociaż kontrola nad Białym Domem będzie oczywiście miała konsekwencje dla kształtowania polityki gospodarczej w nadchodzących latach, zachęcamy naszych czytelników, aby również byli świadomi perspektyw kontroli nad Izbą i Senatem. Naszym zdaniem zjednoczona kontrola Kongresu i Białego Domu z dużo większym prawdopodobieństwem doprowadzi do wprowadzenia ważnych aktów prawnych niż podzielony rząd. Mając to na uwadze, nasz następny raport skupi się na propozycjach dotyczących polityki gospodarczej przedstawionych przez niektórych czołowych kandydatów Demokratów, a także na tym, jak może wyglądać druga kadencja prezydenta Trumpa.

1 „Zmiany większości w Izbie Reprezentantów od 1856 r. do chwili obecnej”. Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych.

2 Należy pamiętać, że w przeciwieństwie do niektórych systemów parlamentarnych zdobycie ogólnokrajowego głosowania powszechnego na poziomie Kongresu niekoniecznie przekłada się bezpośrednio na większość. System „pierwszy za stanowiskiem” oraz losowanie okręgów kongresowych mogą mieć wpływ na faktyczną liczbę zdobytych mandatów. Ogólnie rzecz biorąc, margines głosów powszechnych jest przyzwoitą miarą zdobytych mandatów.